Fabryka samochodów za 100 mln euro? To możliwe!

Fabryka samochodów za 100 mln euro? To możliwe!

Miliardowe budżety i lata wytężonej pracy – tak dotychczas wyglądała branża motoryzacyjna. Rośnie liczba firm, które nie chcą działać w ten sposób. Sprzyja temu elektromobilność. Czy gdyby Polska przeznaczyła 100 mln euro na inwestycję w produkcję elektrycznego samochodu, odnieślibyśmy sukces? A może za mniej niż 0,5 mln euro moglibyśmy pokazać gotowy prototyp już za rok?

W znalezieniu odpowiedzi na te pytania pomógł mi w czasie Geneva International Motor Show (GIMS) Krzysztof Kowalczyk, pierwszy CEO Electromobility Poland. Poznaliśmy się nieco ponad 2 lata temu, na konferencji prasowej. Krzysztof Kowalczyk został wtedy przedstawiony przez ministrów energii, jako osoba odpowiedzialna w EMP za powstanie prototypu polskiego elektrycznego samochodu. Ja przewrotnie pytałam go wtedy, czy ma to sens, skoro za miedzą powstają takie projekty jak Sono SionUniti. Póki co wspomniane start-upy radzą sobie świetnie. Krzysztof Kowalczyk z EMP odszedł, a polski samochód elektryczny wciąż jeszcze nie został pokazany w Genewie.

Firmy inżynierskie zdobywają klientów

Czy w dobie cyfrowej rewolucji ma sens pokazywanie się w takich miejscach jak GIMS?
– W nowej, elektrycznej motoryzacji firmy z jednej strony proponują gotowe produkty, a z drugiej same usługi inżynierskie. Pokazywany w takich miejscach jak Genewa produkt jest nośnikiem oferowanych równolegle technologii – mówi Krzysztof Kowalczyk, były CEO ElectroMobility Poland. Tak jest choćby w przypadku butikowego producenta samochodów, chorwackiego Rimaca. Firma mająca zaledwie dziesięcioletnią historię ma już na swoim koncie współpracę z takimi markami jak Pininfarina, Koenigsegg i Seat. W 2018 roku jej udziałowcem zastało Porsche, a do historii motoryzacji przejdzie jako firma, która zelektryfikowała jaguara e- type na „royal wedding” (w 2018 roku książę Harry i Meghan Markle pojechali na własne przyjęcie weselne klasycznym, ale zelektryfikowanym jaguarem). Przygotowane przez niego akumulatory znajdą się także w, produkowanym od przyszłego roku, supersamochodzie Pininfarina Battista, wycenianym na ok. 10 mln zł za sztukę.
Założyciel firmy Mate Rimac znalazł niszę, którą szybko zagospodarował: battery- packi. Rimac dostarcza gotowe rozwiązania, przetestowane wcześniej w modelach samochodów, które sam zaprojektował, wykonał i sprzedał. Bardzo drogich modelach – dodajmy.

Pininfarina Battista GIMS2019
Niebezpieczne mity

W takim razie coś musi nas hamować? Tylko brak środków?
– Uczestniczyłem w spotkaniu, w czasie którego profesor jednej z wiodących polskich uczelni technicznych przekonywał, że przygotowanie prototypu zajmuje 10 lat. To szkodliwy mit – ocenia Krzysztof Kowalczyk. – Ciekawe, co profesor powiedziałby Mate Rimacowi, który w 10 lat pokazał przygotowane od początku do końca dwa auta i zbudował rozpoznawalną markę? Albo firmie Italdesign, która w Genewie pokazała prototyp przygotowany w ciągu… 64 dni.

100 mln euro wystarczy

Prezentowane na GIMS projekty nie są powiązane z wielkimi budżetami. Choćby e.Go, ten mający zaledwie 2,5- letnią historię start- up z Aachen za około 100 mln euro przygotował elektryczne auto do produkcji. W tym roku ma z linii produkcyjnej zjechać 3,5 tysiąca egzemplarzy. Na przyszły rok zaplanowano produkcję na poziomie 30 tysięcy sztuk. Gdzie tkwi tajemnica ich sukcesu?

– e.Go na badania i rozwój wydał 70 mln euro, a na fabrykę kolejne 30 mln euro. Koszt auta dla klienta końcowego z podatkami, bez subsydiów to 15,9 tys. euro (około 69 tys. zł) brutto – podsumowuje Kowalczyk. Dla wielu Polaków nie będzie to atrakcyjna oferta, ale gdyby rząd zdecydował się na subsydia w zapowiadanej wysokości 36.000 zł (z opcją dla tańszych aut obejmującą do 50 procent ceny, dla droższych do 30 procent), wtedy to konkretne elektryczne auto moglibyśmy kupić za 33.000 zł. Tyle tylko, że napędzamy niemiecki start- up zamiast polskiego.

g.GO life
g.GO
e-auto z estonii

Wybór pojazdów w segmencie tych najmniejszych i elektrycznych będzie niebawem duży. Prawdopodobnie ruszy produkcja w Estonii. Tamtejszy Nobe zaprezentował na targach w Genewie model Nobe 100. – Przygotowanie jeżdżącego prototypu zajęło nam 2 lata. Otrzymaliśmy wsparcie rządowe w wysokości 5000 euro, to pokryło część kosztów patentu – wylicza założyciel Nobe, Roman Muljar. – Nobe 100 powstał z pożyczek i crowdfundingu, który przeprowadziliśmy na platformie Fundedbyme [prywatni inwestorzy obejmują w ten sposób część akcji spółki dzięki platformie interentowej]. Dało to w ubiegłym roku prawie 300 tysięcy euro – dodaje Estończyk. Muljar przyznaje, że na budowę fabryki mogącej produkować 2000 pojazdów rocznie potrzebuje 9 milionów euro. Teraz aktywnie szuka inwestora m.in. na targach motoryzacyjnych.

Nobe
9 Miesięcy do rozwiązania

W Polsce tworzy się kilka prototypów aut elektrycznych, ale żaden z nich nie został dotychczas pokazany w Genewie. – Polskim pojazdom szybko rośnie poważna konkurencja – mówi Kowalczyk. – Oprócz e.Go bardzo uważnie przyglądałbym się Minimo, koncepcyjnemu pojazdowi przywiezionemu przez markę Seat – dodaje były dyrektor EMP. Hiszpanie pokazują na GIMS nie tylko elektryczne auta dużego koncernu. Do gry wraca historyczna marka Hispano Suiza. – To drugi biegun względem e.Go – mówi nam Kowalczyk. Carmen, najnowszy model tej barcelońskiej firmy, to grand tourer (GT) o klasycznej linii. Sylwetka nawiązuje do Dubonnet Xenia, modelu z 1938 roku. W 2019 roku karoseria auta zbudowana jest z włókna węglowego, więc jeśli wejdzie do masowej produkcji, nie będzie to samochód tani.

– Jeszcze będąc w EMP wieszczyłem powrót samochodów klasy GT. Patrząc na tegoroczny salon w Genewie widać, że przeżywają one renesans – mówi Kowalczyk. Faktycznie, premier luksusowych, wygodnych elektrycznych aut ze sportowym pazurem, o dużym zasięgu w Genewie nie brakuje. Krzysztof Kowalczyk tłumaczy – one zniknęły, bo wielolitrowe „spalinówki” nie były politycznie dobrze widziane, ale ponieważ GT trafiają do zamożnych odbiorców, a oni są w stanie zapłacić za innowacje, to nowoczesne technologie montowane w autach elektrycznych mogą się rozwijać – dodaje. – Użytkownicy mogą się dzięki nim wyróżnić i pokazać, że stawiają na bardziej ekologiczny napęd. Prototyp Carmen powstał w zaledwie 9 miesięcy.

Seat ev Minimo
Elektromobilność lubi dynamikę

Nie jest to rekordowy czas prac, których efekt zaprezentowano na GIMS. Jak wspomnieliśmy wcześniej, w Genewie pokazano auto, którego prototyp przygotowano w zaledwie 64 dni. Pominięto etap tworzenia modelu z gliny, pracowano z wykorzystaniem wirtualnej rzeczywistości. Da Vinci pokazany przez firmę inżynieryjną Italdesign to kolejne GT. – Jesteśmy na targach Anno Domini 2019. Powinniśmy się tu spodziewać nowoczesnych technologii – zauważa Krzysztof Kowalczyk. – Te technologie to [właśnie między innymi] wykorzystanie VR w projektowaniu. Italdesign pokazuje modelem Da Vinci, że wie o czym mówi proponując swoje usługi inżynierskie – opowida ekspert. GIMS to nie są przecież targi komponentów, w których produkcji Polska ma duże osiągnięcia. Dlatego potrzebujemy nośnika oferowanych technologii jakim jest przynajmniej prototyp auta.

Kowalczyk zauważa – Jesteśmy dostawcą komponentów do tej starej, wymierającej motoryzacji. Musimy zadbać o to, żeby powstawały miejsca, w których rozwijana będzie działalność badawczo rozwojowa dużych koncernów – podkreśla. – W kuluarach GIMS pojawiały się informacje o torach testowych specjalnie przygotowywanych dla samochodów elektrycznych. To jest kolejna stracona szansa, o której mówiłem jeszcze będąc w EMP – dodaje. – Wokół torów mogą rozwijać się start- upy, można komercyjnie wykorzystywać takie miejsca do prezentacji nowych modeli, do szkoleń dealerów – wylicza. – Do 2025 roku sam koncern Volkswagen pokaże 50 modeli elektrycznych aut. Niemal każdy producent będzie wypuszczał na rynek elektryczne samochody i najbliższe lata będą obfitować w premiery. Gdzie dziennikarze będą je oglądać w pierwszej kolejności? Raczej nie w Polsce.

Shared Vehicle Electric Native GIMS 2019
Polski prototyp w genewie za rok

Czy w takim razie możliwe jest, że za rok zobaczymy w Genewie polski prototyp? – Jeśli ktoś dziś, czytając ten tekst podejmie decyzję, że chce pokazać prototyp za rok w Genewie, to jest to do zrobienia i chętnie w tym pomogę – mówi Krzysztof Kowalczyk. Jakie są koszty takiego przedsięwzięcia? – Sam targowy prototyp światowej klasy to koszt 1- 1,5 mln złotych – doprecyzowuje były CEO EMP. – Nie musimy się nawet tak spieszyć jak Italdesign, niech przygotowanie prototypu potrwa 120 dni a i tak zdążymy na kolejną Genewę. Oczywiście, dodatkowo trzeba jeszcze przewidzieć budżet na samą obecność na targach i jej promocję. Uważam, że za 1,5- 2 mln zł można się zaprezentować całemu światu na kolejnym salonie – kwituje Kowalczyk.
Ciekawe z kim się spotkamy wiosną 2020 roku w Genewie?

Krzysztof Kowalczyk w ID.Buggy

O autorze

Avatar

Agata Rzędowska

Publicystka gospodarcza i trenerka, na co dzień z pasją pisze o innowacjach i nowych technologiach, znajdując w nich miejsce dla człowieka.

Pokaż wszystkie wpisy.